BARANSKA DESIGN PORTRETY PRACOWNIA 08_09 2018_2 Duży
Dom

Szkło jest moim żywiołem

O swojej fascynacji szkłem, drodze zawodowej i współpracy ze znanymi markami hotelowymi – opowiada Edyta Barańska, artystka, projektantka szkła, właścicielka pracowni Barańska Design.

Pani pracownia – Barańska Design – specjalizuje się w tworzeniu unikatowych elementów wyposażenia wnętrz i dekoracji wykorzystujących szkło artystyczne. Jak rozpoczęła się Pani przygoda z tym jakże wymagającym, ale też pięknym materiałem?

Zawsze fascynowały mnie witraże. Kiedy rozpoczęłam studia na Wydziale Szkła i Ceramiki w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, pomyślałam sobie – to jest to! Witraż traktowałam jako rodzaj malarstwa, więc bardzo chciałam się tym zająć. W trakcie studiów okazało się jednak, że szkło daje znacznie szersze możliwości. Przecież to również rzeźba, wzornictwo użytkowe… Studiowanie w pracowni legendy szkła artystycznego i użytkowego, profesora Zbigniewa Horbowego, ukazało mi różnorodne perspektywy pracy z tym materiałem. Szkło jest rzeczywiście wspaniałym materiałem – zarazem kruchym, jak i bardzo twardym, kwarc należy przecież do grupy najtwardszych materiałów.

Początkowo skupiała się Pani na projektowaniu między innymi wazonów, pater, świeczników… Wybór Pani pater trafił nawet na wystawę stałą Muzeum Narodowego w Warszawie. Przyglądając się tym projektom, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że są one bardziej dziełami sztuki niż przedmiotami użytkowymi…

Wazonami i paterami zajmowałam się, równolegle robiąc rzeźby. Po studiach zatrudniłam się w agencji reklamowej, żeby mieć, z czego żyć. Jednak postanowiłam, że będę pracować na pół etatu, czyli przez 3 dni, a pozostałe 3 dni poświęcę na pracę ze szkłem. Wiedziałam, że gdy odpuszczę to, już nigdy nie wrócę do szkła. Dlatego brałam udział w wystawach adresowanych do młodych artystów w galeriach w całej Europie. Równocześnie związałam się z Autorskim Bankiem Projektów stworzonym przez Beatę Bochińską. Beata łączyła młodych artystów z powstającym właśnie nowym biznesem, oferowała hutom nasze projekty. Dzięki niej nawiązałam współpracę z Hutą Szkła Gospodarczego „Irena” i Hutą Deco-Glass. Równocześnie pracowałam też z Hutą Szkła Artystycznego „Barbara” w Polanicy Zdroju, która została przecież stworzona przez profesora Horbowego.

Patery, które obecnie eksponowane są w Muzeum Narodowym, pochodzą z kolekcji krótkoseryjnej wykonanej w Hucie Szkła Gospodarczego „Irena” oraz w mojej ówczesnej pracowni. Znajdują się w stałych zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie na wystawie współczesnego designu. Natomiast wazon „Tulipan”, zaprojektowany dla Huty Deco-Glass, trafił do publikacji zatytułowanej „100 najlepszych projektów na 100-lecie Rzeczypospolitej”.

Od początku współpracowała Pani z hutami, które były markami samymi w sobie. Pani nazwisko szybko stało się rozpoznawalne, rosła liczba zamówień… W pewnym momencie podjęła Pani decyzję o stworzeniu własnej autorskiej marki. Trudna to była decyzja?

Nadszedł taki moment, gdy zaczęło mi brakować czasu na własne projekty. Dlatego postanowiłam zakończyć pracę w agencji reklamowej. Był to rok 2000. Nowe milenium, nowe wyzwania… Portfel zamówień z hut zapełniał się, współpraca z galeriami kwitła. Uznałam, że jest to odpowiedni moment, aby rozwinąć żagle. Zresztą byłam już szczęśliwą posiadaczką pierwszego pieca, który zakupiłam za prace wykonane dla norweskiej huty.

Stworzenie własnej marki siłą rzeczy wymagało zmierzenia się z realiami rynkowymi. Dlatego w ofercie pracowni Barańska Design z biegiem czasu pojawiły się między innymi oświetlenie i meble, czyli przedmioty o wyraźnie użytkowym charakterze. Z jakimi wyzwaniami musiała się Pani zmierzyć, żeby zaistnieć na rynku?

To był rzeczywiście czas poszukiwań. Pojawiał się klient, który oczekiwał konkretnego produktu.

Na szczęście jestem wielozadaniowa😊, więc jednocześnie projektowałam meble, kafle szklane, zastawy stołowe, ale również tkaniny i gadżety szklane – drobiazgi dla firm przeznaczone na specjalne okazje czy święta. W tamtym czasie nie istniała tak duża konkurencja ze strony Chin, więc łatwiej było przekonać klienta do unikatowego szkła. Miałam to szczęście, że trafiałam w obowiązujące wówczas trendy. Oczywiście nieustannie je śledziłam. Projektowałam również stoiska targowe dla hut szkła, więc mogłam jeździć do Frankfurtu na targi „Ambiente” i „Tendence”, dzięki czemu co roku byłam na bieżąco z nowościami.

O tym że udało się Pani wykreować indywidualną, rozpoznawalną markę świadczą choćby realizacje i współpraca z takimi klientami, jak Hilton, Sheraton czy Marriott. Nie każdemu projektantowi jest dane tworzyć dla tak renomowanych marek. Co było w Pani przypadku kluczem do sukcesu?

To jest ciekawa historia. Pierwszy był Hilton w Gdańsku. Dostałam zapytanie o dostawę mydelniczek artystycznych do wszystkich pokoi. Zrobiłam prototypy i właściciel, Filip Wójcikiewicz, postanowił się ze mną spotkać. Wtedy opowiedział o projekcie pracowni Kuryłowicz i o instalacji długiej na 12 metrów, która ma się pojawić w patio. Później było jeszcze wiele spotkań, podczas których… rzucaliśmy chusteczki i patrzyliśmy, jaki kształt mogłoby przybrać szkło do lampy. Następnym krokiem była akceptacja mojego projektu przez projektantki z Londynu. Kiedy przeszłam wszystkie etapy, stanęłam przed największym wyzwaniem w moim dotychczasowym życiu. Jednak dzięki temu zyskałam rekomendację do dalszych kontraktów.

Nie projektuje Pani wyłącznie na potrzeby znanych marek hotelowych, ale także dla klientów indywidualnych, a nawet z myślą o przestrzeniach publicznych. Czy każdy z tych odbiorców wymusza odmienne podejście do procesu projektowego?

Są klienci, którzy ufają mojemu artystycznemu zmysłowi, a są też tacy, którzy chcą czynnie uczestniczyć w procesie tworzenia, czyli na bieżąco omawiać wersje projektowe. Myślę, że podobnie dzieje się w innych branżach projektowych. Tak naprawdę odmienne podejście wymuszam sama, to mnie fascynuje, dodaje mi skrzydeł, kiedy mogę tworzyć coś nowego.

Warto dodać, że współpracuje Pani także z renomowanymi biurami architektonicznymi, takimi jak choćby Tremend czy Ideograf. Czy współpraca projektantki z… projektantami ma jakiś szczególny wymiar? Jakie projekty zrealizowała Pani wspólnie z tymi pracowniami?

Bardzo lubię pracować z projektantami, z architektami, gdyż mobilizują mnie oni do szukania nowych rozwiązań. Mają wizję, którą w trakcie współpracy przekuwamy w końcowy produkt. To niesamowicie rozwijający proces. Zarówno Tremend, jak i Ideograf specjalizują się w projektach hotelowych.

Z pracownią Tremend pracowałam przy projekcie 5-gwiazdkowego hotelu Rezydent Sopot – Mgallery Collection. Jak sama nazwa wskazuje, hotel jest nastawiony na obcowanie ze sztuką i tak też został zaprojektowany. W lobby znajdują się obrazy, płaskorzeźby, lampy na zamówienie dmuchane z mistrzem hutnictwa. Dzięki temu hotelowe lobby stało się galerią sztuki w centrum kurortu.

Natomiast z pracownią Ideograf miałam przyjemność pracować przy projekcie o odmiennym charakterze, mam tu na myśli Hotel Grano Solmarina na wyspie Sobieszewskiej. Ten projekt został wpisany w otaczającą przyrodę. Wyspa znana jest z bogactwa ptaków, które ją zamieszkują, więc lampa mojego projektu, która wita gości po wejściu do hotelu, to wariacja szklana właśnie na temat ptaków. Całość wnętrza emanuje spokojem i skłania do wypoczynku.

W portfolio pracowni Barańska Design – oprócz mebli, luster czy oświetlenia – są też rzeźby i obrazy. Czy to dowód, że wciąż drzemie w Pani dusza artystki, która w czasach studenckich marzyła o malarstwie?

Pielęgnuję moją duszę artystyczną i jak tylko czas pozwala, daję jej upust. Czy to w formie małych rzeźb, jakimi są statuetki okolicznościowe, czy obrazów i płaskorzeźb. Ostatnio nawet mierzyłam się z wielkim wyzwaniem, ponieważ zostałam wybrana do stworzenia rzeźby upamiętniającej 20-lecie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej i 20-lecia flagi UE. Rzeźba stanęła w Sądzie Najwyższym w Warszawie. Można ją obejrzeć, ponieważ sąd organizuje zwiedzanie dla chętnych.

Podczas naszej rozmowy da się wyczuć, że szkło jest dla Pani czymś więcej niż tylko surowcem wykorzystywanym w procesie projektowym. Dlatego na koniec chciałbym zapytać – za co Edyta Barańska pokochała szkło?

To prawda, kocham szkło i kocham to, co robię z tym szkłem😊. Często klienci mówią mi, że zapał, z jakim opowiadam o szkle, zaraża ich chęcią posiadania tego szkła we własnym domu. Szkło jest niesamowite – z jednej strony bardzo kruche, z drugiej zaś twarde. Przepięknie gra ze światłem czy to w swojej naturalnej kolorystyce, czy też kiedy zostanie wybarwione tlenkami metali. Można je nacinać, grawerować, nadać strukturę i polerować. Błyszczy w świetle i słońcu, dlatego tak wyśmienicie nadaje się do tworzenia oświetlenia. Kiedy przebywam w swojej pracowni, jestem w swoim żywiole, uwielbiam pracować z tym materiałem i mam nadzieję robić to do późnej starości.

Źródło: Barańska Design

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *